Szanowny Panie Boże,
Piszę wielką literą, choć tak naprawdę nawet w Pana nie wierzę. Gdyby jednak okazało się że Pan istnieje, nie chciałbym, żeby Pan pomyślał że ma do czynienia z człowiekiem niekulturalnym. Na potrzeby korespondencji, w dalszej części listu postaram się pisać do Pana jak do osoby rzeczywistej. Nie ma to oczywiście na celu wyrażenia moich poglądów, bądźmy realistami, chodzi o względy stylistyczne.
W swoim liście chciałbym poruszyć pewną sprawę, która nurtuje mnie już od dłuższego czasu. Dotyczy ona stworzenia przez Pana świata. Sam zajmuję się trochę sztuką, więc proszę nie traktować mnie w tym względzie jak laika. Ze swojej strony przyznam, że udało mi się odnieść niemały sukces jeśli chodzi o kreacje, zatem, znam się na rzeczy. Nie piszę tego oczywiście z próżnej potrzeby pochwalenia się czymś, co wszak broni się samo, a jedynie chciałbym wykazać, że nie należy mnie traktować protekcjonalnie.
Przechodząc do sedna, proszę moje uwagi potraktować jako bezstronną krytykę, którą jeden artysta ma wszak prawo na koleżeńskich zasadach, przy zachowaniu osobistej kultury przekazać koledze po fachu. Przyznać muszę, że włożył Pan w swoją pracę ogrom serducha, ale również potu, krwi i poświęcenia. Oglądając świat, przyznać trzeba, że jest on wykonany z pietyzmem, odwzorowany w najmniejszych szczegółach w stosunku do wizji jaka się pojawia w głowie artysty. Mógłbym w tym miejscu zachwycać się nad warsztatem, kontemplować detale, jak również widok z perspektywy, opisać mnogość użytych środków etc.. Nie o to jednak chodzi, przejdźmy zatem od razu do rzeczy.
Człowiek, bo o nim będzie dalej mowa, trochę Panu nie wyszedł. Owszem, jest on być może centralnym punktem Pańskiej pracy, o czym może świadczyć stopień skomplikowania oraz pietyzm z jakim został on przedstawiony. Jednakże właśnie w tym kulminacyjnym punkcie stworzenia, pozwolę sobie wykazać pewien błąd, który moim skromnym zdaniem Pan popełnił.
Chodzi mianowicie o jego głowę. Umieszczone na niej narzędzia odbioru reszty świata całkowicie się marnują. Oczy służące do obserwacji świata, nos stworzony do wąchania i czujne uszy, nasłuchujące bodźców z zewnątrz. To wszystko nie tak! Widać tu całkowite niezrozumienie współczesnych realiów.
Dziś człowiek, a szczególnie artysta powinien skierować się do wewnątrz. Jeśli coś miałby kontemplować, byłoby to właśnie jego wnętrze. Poznajemy je, to prawda za pomocą uczuć, emocji. To jednak nie wystarcza. Jako kolega po fachu, muszę stwierdzić, że strasznie nas, pozostałych artystów Pan ogranicza. Nie możemy się poczuć, usłyszeć i dotknąć. Współczesna sztuka wymaga pokazania jelit. Wyprucia się, nie jednak dla odbiorcy, a w celu szczególnej autoterapii, która to jest swoistym obrzędem o charakterze ponad religijnym.
W związku z powyższym chciałbym zgłosić zapytanie. Dlaczego nie stworzył mnie Pan z głową w dupie? Nie miałem wpływu na proces tworzenia i w żadnym razie nie jestem zadowolony z efektów. Do zapytania dołączam reklamację. Domagam się od Pana zadośćuczynienia w postaci naprawy.
Z poważaniem
Kolega artysta